Przesilenie
letnie.
Impreza.
Nie
miałem zamiaru z tego rezygnować, mimo głupiego liściku, który otrzymałem jakiś
czas temu. Bo co mogłoby mi się stać, gdzieś, gdzie będą tłumy ludzi? Nie było
żadnych powodów do strachu.
Matka
nie pozwoliła mi zostać na niej długo, jedynie do jedenastej. Myślałem, że tyle
mi wystarczy, żeby choć trochę się zabawić, a przedłużać tam swego pobytu nie
miałem zamiaru.
Nie
wiedziałem, co mnie tknęło do słuchania rozkazów matki, ale nie zamierzałem
tego zmieniać, mimo że niektórzy mogliby uznać, że zmieniam się w jej kochanego
synka, ale słuchanie jej zrobiło się dla mnie nagle na rękę. W końcu siedząc w
domu niewiele złego mogło mnie spotkać.
Nie
szukałem moich kumpli, nie zależało mi wtedy na ich towarzystwie, wolałem
poszwędać się trochę samemu. Ciągle miałem za złe Kamilowi, że był taki nierozważny
i zaufał pierwszej lepszej dziewczynie, jakkolwiek ładna ona by nie była.
Plaża
była przepełniona. Wszędzie wokół widziałem niewielkie budki z popcornem,
piwem, watą cukrową i innymi przysmakami. Kawałek dalej stała niewielkich
rozmiarów scena, na której parę godzin wcześniej odbył się jakiś koncert
zespołu, na który przyszło wiele starszych osób. Teraz stał tam jedynie DJ,
który witał zebranych i zachęcał do zabawy. Kilkoro ludzi już zaczęło tańczyć,
inni siedzieli na niewielu ławkach ustawionych w pobliżu budek lub, tak jak ja,
siedzieli na piachu i wpatrywali się w morze, gawędząc wesoło.
Nigdzie
w pobliżu nie mignął mi nawet ktokolwiek znajomy. Byłem zły, że w ogóle
postanowiłem tam przyjść. Chyba po raz pierwszy w całym moim życiu.
Nie
chciałem na siłę przyczepiać się do obcych dla mnie ludzi, jak zrobiłbym to
jeszcze jakiś czas temu. Coś się we mnie zmieniło, coś, co powodowało, że
wolałem samotność.
Siedziałem
tak, czując, że w spodniach mam piasek i uświadomiłem sobie, że nigdy ich
wszystkich nie lubiłem. Z wyjątkiem Kamila, z którym znałem się od bardzo dawna
i on jako jedyny zdobył moją sympatię.
Chodziłem
na te imprezy tylko po to, by zyskać popularność, by nie być ofiarą
silniejszych i wymazać z przeszłości chłopaka, który bał się wyjść z domu, po
tym, jak został zaatakowany na szkolnym boisku. Koniecznie musiałem pokazać, że
jestem najlepszy.
Z
głośnym jękiem rzuciłem się na piach, który wplątał mi się we włosy. Jedyne, co
mi się udało, to dobre wyniki w szkolnej drużynie piłkarskiej. Tylko to
naprawdę mi wychodziło.
Jeszcze
tydzień wcześniej nie skusiłbym się na takie refleksje. Zdecydowanie zbyt wiele
wydarzyło się w tak krótkim czasie. Nagle w mojej głowie powstało zbyt wiele
nierozwikłanych tajemnic, a wszyscy wkoło coś ukrywali.
Ojciec
wiedział, co się dzieje, tego byłem pewny. Albo przynajmniej się domyślał. Znał
zamiary dziadka, ale nie chciał mi ich zdradzić. Czegoś ode mnie chciała też ta
dziewczyna. Tylko czego?
Nagle
szybko się podniosłem i rozejrzałem dookoła, czy gdzieś przypadkiem jej nie ma.
Nie byłem pewny, czy może mnie śledzi, a może to był jednorazowy incydent, że
może jednak mnie z kimś pomyliła, ale ja nie wierzyłem w przypadki. Miałem
dziwne wrażenie, że miała coś wspólnego z dziewczyną, która rozmawiała z
Kamilem, mimo że nawet nie spytałem go o jej wygląd.
Ostatnio
moje przeczucia zbyt często się sprawdzały.
Postanowiłem
zbliżyć się do sceny. DJ grał całkiem nieźle, w odróżnieniu do tego, z czym
spotykałem się w niektórych klubach. Ludzie świetnie się bawili, tańczyli w
niewielkich grupkach, jeszcze całkiem trzeźwi, dzięki czemu atmosfera wydawała
się dosyć przyjazna. Ja skusiłem się jedynie na puszkę Pepsi, która swoją drogą
była strasznie droga.
Nigdzie
nie rozpoznałem blond czupryny Kamila. Mogłem się domyślić, że zaszył się
gdzieś z pozostałymi, na swój sposób świętując nadejście lata.
Na
dworze zrobiło się już całkiem ciemno. Oświetlona była jedynie ta część plaży,
na którą padało światło ze sceny, dalej nie widziałem już nic. Poszedłem w
tamtą stronę, kierując się ku wyjściu z plaży, skąd było już całkiem blisko do
domu, trochę zrezygnowany, ale nie miałem co robić, a pójście spać wydawało mi
się wtedy najciekawszym pomysłem.
Tutaj
ludzi było już znacznie mniej. Gdzieniegdzie było słychać jedynie jakieś pojedyncze
pary, które ukryły się w ciemności.
Czułem
się dziwnie spokojny, całkowicie zapomniałem, że według groźby miałem tego dnia
zginąć. Cokolwiek miało się wtedy wydarzyć – nie wierzyłem w to.
Nagle
ktoś złapał mnie w pasie, a ja runąłem jak długi na piach, wylewając na siebie
Pepsi. Chwilę później ponownie stałem na nogach, czując wbijające się w moje
ramiona paznokcie.
-
Gdzie to jest?! – wysapał człowiek, który mnie przytrzymywał, a ja ledwo
zauważyłem kontur jego twarzy.
Miał
długie, sięgające ramion włosy i bujny zarost na twarzy. Był ode mnie dużo
wyższy, żeby na niego spojrzeć musiałem patrzeć wysoko w górę. W jego oczach
było coś niepokojącego.
- O
czym ty mówisz?! – krzyknąłem głośno, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i
może zainteresuje się sytuacją.
-
Gdzie jest lekarstwo? – głos mężczyzny przerodził się w prawdziwy syk, a ja
autentycznie się bałem. – Gdzie ono jest?
Mówił
z dziwnym akcentem, wyraźnie przeciągając samogłoski.
Zostałem
brutalnie potrząśnięty, a paznokcie musiały przeciąć mi skórę, bo czułem
niemiłe pieczenie.
Nie
wiedziałem, co mógłbym powiedzieć, żeby uwolnić się z zasięgu mężczyzny, jednak
on był o wiele ode mnie silniejszy. Moja sytuacja była krytyczna, tak jak kilka
lat temu. Wokół mnie byli ludzie, których nie obchodziło, co dzieje się kawałek
dalej. Pierwszy raz od dawna byłem tak bardzo przerażony.
Facet
był wyraźnie niezadowolony, że nie udzielam mu żadnych odpowiedzi. Łatwo uniósł
moje ciało na wysokość swojej twarzy, tak, że mogłem mu patrzeć w te
przerażające oczy, w których nie widziałem źrenic. Spróbowałem go kopnąć, ale
zamiast niego, oberwałem ja. Nie miałem nawet siły, żeby krzyknąć.
Wtedy
byłem pewny, że umrę. Po raz kolejny pomylony przez jakiegoś psychopatę, miałem
zginąć zamiast kogoś innego. Zamknąłem oczy, szykując się na wbijający się w
moją pierś nóż, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego opadłem na piach,
jak najdalej odsuwając się od tego mężczyzny, który stał się nagle jakby
bezwładny. W jego piersi zaczęło coś błyszczeć, rozpoznałem tam nóż, który
musiał przebić go na wylot. Widziałem szkarłatną plamę, tworzącą się na jego
brudnym, szarym podkoszulku. Zrobiło mi się niedobrze, krew stanowczo źle na
mnie wpływała.
Mężczyzna
upadł na ziemię, nie wydając z siebie żadnych dźwięków, nawet się nie
poruszając. Patrzyłem na całą sytuację zmieszany, niekontaktujący. Szukałem mojego wybawcy, którego zauważyłem w
miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej byłem ja.
-
Dymitr… – posłyszałem niewyraźny szept, który równie dobrze mógł być wytworem
mojej wyobraźni. Chyba faktycznie tak było.
Ktoś
uważnie obserwował to ciało, jakby nie pamiętając, że ja też tam byłem. Dopiero
po chwili odwrócił wzrok w moją stronę i podszedł do mnie.
- Nic
ci nie jest? – zapytał żeński głos.
Pokiwałem
przecząco głową. Oprócz bolących ramion i pulsującej łydki nic mi nie było, ale
nie byłem w stanie cokolwiek powiedzieć.
-
Zabiłaś go… – Bardziej stwierdziłem niż zapytałem, a głos dziwnie mi drżał.
-
Chodźmy stąd. Tu nie jest bezpiecznie.
Zostałem
brutalnie zmuszony do podniesienia się z piachu i pociągnięty w kierunku
zejścia z plaży, do którego wcześniej zmierzałem.
Nie
mogłem dalej iść, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a głowa bolała mnie
niemiłosiernie. Usiadłem na jakimś większym kamieniu i schowałem twarz w
dłoniach, walcząc z zawrotami głowy, które pojawiły się nagle znikąd.
Parę
minut wcześniej prawie zginąłem. Po raz kolejny. Znowu zostałem z kimś
pomylony. Historia naprawdę lubi się powtarzać.
-
Cholera, nie teraz – posłyszałem syknięcie tuż nad moim uchem.
Nie
myślałem nawet o tym, by podnieść wzrok i sprawdzić, kim była moja
wybawicielka. Nie miałem żadnych podejrzeń ani obaw, byłem tylko ja i kamień
pod moim tyłkiem.
Do
rzeczywistości przywróciło mnie mocne szturchnięcie w ramię. Dopiero wtedy
skusiłem się na podniesienie wzroku.
Nade
mną stała dość wysoka dziewczyna z długimi, czarnymi włosami, przewiązanymi
czerwoną frotką. Podpierała się na biodrach, wyraźnie zniecierpliwiona moim
siedzeniem. Przyglądała się mi, a ja jej, starając się ją skojarzyć.
A
potem mnie olśniło.
Odskoczyłem
od niej, rozpoznając tą samą dziewczynę, która jeszcze nie tak dawno biegała za
mną po ulicach Władysławowa. Byłem gotowy uciekać, ale mogłem pobiec jedynie w
kierunku plaży, a tego miejsca wolałem unikać.
- Och
przestań – westchnęła głośno, siadając na moim poprzednim miejscu. – Czy ja
naprawdę jestem taka straszna?
Wydawała
się być rozbawiona moją postawą, a mi zrobiło się głupio, że znowu się tak
zachowałem. Starałem się stanąć w bardziej wyluzowanej pozycji, ale chyba nie
do końca mi się to udało.
- Nie
wiem jak ty, ale ja wolałabym stąd pójść. Więc jak będzie? Uciekasz czy idziesz
ze mną.
Zdecydowałem
się na to drugie.
Naprawdę
nie wiem, co mnie wtedy tknęło, żeby jednak za nią pójść. Było tak, jakbym
zapomniał o tym, co wydarzyło się jeszcze nie tak dawno.
Korciło
mnie, żeby zadać jej jedno, nurtujące pytanie, które pojawiło się w mojej
głowie, gdy tylko ją zobaczyłem. Nagle przestała być tą straszną dziewczyną,
która z niewiadomych przyczyn goniła za mną przez pół miasta. Nie wydawała się
być osobą, która odpycha od siebie ludzi.
Szliśmy
w milczeniu, ona kilka kroków przede mną, ja smętnie szurając butami po ziemi.
Parę razy wytrząsałem z włosów piasek, denerwując się na siebie, że w ogóle
postanowiłem się tam położyć.
- Wyglądasz potwornie – powiedziała, obrzucając
mnie krótkim spojrzeniem.
Faktycznie,
nie wyglądałem najlepiej, na koszulce miałem też niedużą, czerwoną plamę. Tak
się w domu pokazać nie mogłem.
Przystanąłem
przy niedużej fontannie z małymi, grubymi dziećmi, którym z ust sączyła się
woda. Sięgnąłem do niej, aby chociaż spróbować zmyć to z siebie. W końcu
wolałem wrócić mokry niż umorusany nie wiadomo czym.
Na
chwilę spuściłem dziewczynę z oczu, ale nigdy nie pomyślałem, że mogłoby to być
tak głupim błędem. Kiedy spojrzałem w kierunku, gdzie ostatnio ją widziałem,
jej już nie było. Zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
-
Cholera – zakląłem.
_________________
Z czystym
sumieniem mogę powiedzieć, że jestem z tego czegoś zadowolona ^^ Trochę mniej
podoba mi się końcówka, ale nie jest najgorzej ;D
Pozdrawiam!
Podobał mi się ten rozdział ^^. Jeeejku, ile tu opisów *,*. Byłam zachwycona, widząc tak dużą ich ilość. Szczególnie początek rozdziału to jeden wielki opis, wiesz, jak je uwielbiam, szczególnie, jeśli wychodzą zgrabnie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Maciek się zmienia. Nie podskakuje tak bardzo matce, gdy ta wyznacza mu godziny powrotu, sam zaczyna zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wszyscy dookoła coś ukrywają, i w dodatku dochodzą te wszystkie przeczucia, oraz wspomnienia z przeszłości. Swoją drogą, ciekawe, czy ten incydent na boisku jest jakoś powiązany z obecnymi wydarzeniami?
W sumie fajnie miał, że może sobie tak iść na plażę, strasznie dawno nie byłam na wakacjach i teraz, kiedy patrzę na ten okropny śnieg za oknem, chciałabym, żeby było już lato i tak ze dwadzieścia stopni.
Och, ciekawi mnie, kim był ten facet. Ewidentnie zachowywał się dziwnie, i o co mogło mu chodzić? Maciek też wyraźnie nie wiedział. I znowu pojawiła się ta dziewczyna... Szkoda tylko, że znikła tak szybko po wybawieniu chłopaka z kłopotów, nie wyjaśniwszy mu niczego i zostawiła go z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Ciekawa jestem, czy jeszcze się tu pojawi, ale myślę, że tak, i pewnie będzie mieć większe znaczenie w historii ^^.
Tajemniczo i jeszcze raz tajemniczo ;) Myślałam, że Maciek będzie mieć nieco inne podejście do tej letniej imprezy z pompą, ale okazał się zupełnie rozsądnym chłopakiem, a nie takim, któremu najbardziej zależy na nachlaniu się. Rozumiem go, że chce się wyłamać spod pewnego schematu, który mówi, iż osoby po ciężkich, przykrych przeżyciach zamykają się w domu i nie mają kontaktu ze światem. Przyznam, że wystraszyłam się o życie chłopca. Kim był ten dziwny człowiek i czego chciał od Maćka?! A ta dziewczyna? Mirka? Z takim spokojem zabiła mężczyznę? Jestem skłonna uwierzyć, że ma w tym fachu niemałe doświadczenie... Ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie. Czy Maciej w końcu pogodzi się z Kamilem i razem będą dociekać tożsamości pięknej nieznajomej? I co w końcu z tym wilkołactwem...? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńale chyba dziewczyna nie umie się teleportować? na mój gust mie znikneła z własnej woli/ i Dymitra też na bank nie zabiła. no, na 99%. więc może to on? shit, dizwnie, coraz dziwniej i mam mętlik w łgowie/ ale chłopak na pewno nie wie, ocb z tym lekarstwem xD aczkolwiek jego rodzina chyba może nieć o tym pojęcie.
OdpowiedzUsuńJak ja bym sobie z chęcią na ciepłą plażę się wybrała, tu tylko śniegi i mrozy i wszelkie niedogodności, które są nieodłączną częścią wielkich miast.
OdpowiedzUsuńZrobiło się tajemniczo, muszę powiedzieć. Zastanawiam się, kim była ta dziewczyna. Czyżby Mirka? I dlaczego później tak nagle zniknęła, chociaż miałam wrażenie, że jednak zależy jej na rozmowie z Maćkiem. Chyba że to on się tak zagapił, a tamta zdążyła gdzieś skręcić lub coś w tym stylu. W końcu nie mogła tak po prostu wyparować.
Zastanawiam się, co będzie dalej. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMaciek jak to Maciek postawił na swoim, zlekceważył ostrzeżenie i zbyt dobrze się to nie skończyło. Chociaż widać, że trochę się zmienił. Jakby bardziej dojrzał? Stał się bardziej odpowiedzialny? No nie wiem, ale coś jest na rzeczy ;)
Końcówka wypadła bardzo tajemniczo i intrygująco. Zastanawia mnie kim był ten mężczyzna oraz czego chciał od chłopaka. Lekarstwa? Może na wilkołactwo? Kurczę, biedny Maciek jest niczego nieświadomy, ale myślę, że to się niebawem zmieni i kluczowym elementem będzie tu pojawienie się dziadunia.
Idę o zakład, że dziewczyna, która go uratowała to Mirka. Zastanawia mnie tylko, czemu tak szybko zniknęła? Przecież chciała z nim porozmawiać, a taka ucieczka na pewno jej tego nie ułatwi. Z rozdziału na rozdział robi się coraz bardziej tajemniczo. Czekam na kolejny!
Pozdrawiam serdecznie!
Rozdział na prawdę świetny! Twoje pióro mnie onieśmiela :)) Czekam na kolejne notki, informuj mnie na blogu, na którego serdecznie Cię zapraszam: http://now-you-know.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)