sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 6


Przesilenie letnie.
Impreza.
Nie miałem zamiaru z tego rezygnować, mimo głupiego liściku, który otrzymałem jakiś czas temu. Bo co mogłoby mi się stać, gdzieś, gdzie będą tłumy ludzi? Nie było żadnych powodów do strachu.
Matka nie pozwoliła mi zostać na niej długo, jedynie do jedenastej. Myślałem, że tyle mi wystarczy, żeby choć trochę się zabawić, a przedłużać tam swego pobytu nie miałem zamiaru.
Nie wiedziałem, co mnie tknęło do słuchania rozkazów matki, ale nie zamierzałem tego zmieniać, mimo że niektórzy mogliby uznać, że zmieniam się w jej kochanego synka, ale słuchanie jej zrobiło się dla mnie nagle na rękę. W końcu siedząc w domu niewiele złego mogło mnie spotkać.
Nie szukałem moich kumpli, nie zależało mi wtedy na ich towarzystwie, wolałem poszwędać się trochę samemu. Ciągle miałem za złe Kamilowi, że był taki nierozważny i zaufał pierwszej lepszej dziewczynie, jakkolwiek ładna ona by nie była.
Plaża była przepełniona. Wszędzie wokół widziałem niewielkie budki z popcornem, piwem, watą cukrową i innymi przysmakami. Kawałek dalej stała niewielkich rozmiarów scena, na której parę godzin wcześniej odbył się jakiś koncert zespołu, na który przyszło wiele starszych osób. Teraz stał tam jedynie DJ, który witał zebranych i zachęcał do zabawy. Kilkoro ludzi już zaczęło tańczyć, inni siedzieli na niewielu ławkach ustawionych w pobliżu budek lub, tak jak ja, siedzieli na piachu i wpatrywali się w morze, gawędząc wesoło.
Nigdzie w pobliżu nie mignął mi nawet ktokolwiek znajomy. Byłem zły, że w ogóle postanowiłem tam przyjść. Chyba po raz pierwszy w całym moim życiu.
Nie chciałem na siłę przyczepiać się do obcych dla mnie ludzi, jak zrobiłbym to jeszcze jakiś czas temu. Coś się we mnie zmieniło, coś, co powodowało, że wolałem samotność.
Siedziałem tak, czując, że w spodniach mam piasek i uświadomiłem sobie, że nigdy ich wszystkich nie lubiłem. Z wyjątkiem Kamila, z którym znałem się od bardzo dawna i on jako jedyny zdobył moją sympatię.
Chodziłem na te imprezy tylko po to, by zyskać popularność, by nie być ofiarą silniejszych i wymazać z przeszłości chłopaka, który bał się wyjść z domu, po tym, jak został zaatakowany na szkolnym boisku. Koniecznie musiałem pokazać, że jestem najlepszy.
Z głośnym jękiem rzuciłem się na piach, który wplątał mi się we włosy. Jedyne, co mi się udało, to dobre wyniki w szkolnej drużynie piłkarskiej. Tylko to naprawdę mi wychodziło.
Jeszcze tydzień wcześniej nie skusiłbym się na takie refleksje. Zdecydowanie zbyt wiele wydarzyło się w tak krótkim czasie. Nagle w mojej głowie powstało zbyt wiele nierozwikłanych tajemnic, a wszyscy wkoło coś ukrywali.
Ojciec wiedział, co się dzieje, tego byłem pewny. Albo przynajmniej się domyślał. Znał zamiary dziadka, ale nie chciał mi ich zdradzić. Czegoś ode mnie chciała też ta dziewczyna. Tylko czego?
Nagle szybko się podniosłem i rozejrzałem dookoła, czy gdzieś przypadkiem jej nie ma. Nie byłem pewny, czy może mnie śledzi, a może to był jednorazowy incydent, że może jednak mnie z kimś pomyliła, ale ja nie wierzyłem w przypadki. Miałem dziwne wrażenie, że miała coś wspólnego z dziewczyną, która rozmawiała z Kamilem, mimo że nawet nie spytałem go o jej wygląd.
Ostatnio moje przeczucia zbyt często się sprawdzały.
Postanowiłem zbliżyć się do sceny. DJ grał całkiem nieźle, w odróżnieniu do tego, z czym spotykałem się w niektórych klubach. Ludzie świetnie się bawili, tańczyli w niewielkich grupkach, jeszcze całkiem trzeźwi, dzięki czemu atmosfera wydawała się dosyć przyjazna. Ja skusiłem się jedynie na puszkę Pepsi, która swoją drogą była strasznie droga.
Nigdzie nie rozpoznałem blond czupryny Kamila. Mogłem się domyślić, że zaszył się gdzieś z pozostałymi, na swój sposób świętując nadejście lata.
Na dworze zrobiło się już całkiem ciemno. Oświetlona była jedynie ta część plaży, na którą padało światło ze sceny, dalej nie widziałem już nic. Poszedłem w tamtą stronę, kierując się ku wyjściu z plaży, skąd było już całkiem blisko do domu, trochę zrezygnowany, ale nie miałem co robić, a pójście spać wydawało mi się wtedy najciekawszym pomysłem.
Tutaj ludzi było już znacznie mniej. Gdzieniegdzie było słychać jedynie jakieś pojedyncze pary, które ukryły się w ciemności.
Czułem się dziwnie spokojny, całkowicie zapomniałem, że według groźby miałem tego dnia zginąć. Cokolwiek miało się wtedy wydarzyć – nie wierzyłem w to.
Nagle ktoś złapał mnie w pasie, a ja runąłem jak długi na piach, wylewając na siebie Pepsi. Chwilę później ponownie stałem na nogach, czując wbijające się w moje ramiona paznokcie.
- Gdzie to jest?! – wysapał człowiek, który mnie przytrzymywał, a ja ledwo zauważyłem kontur jego twarzy.
Miał długie, sięgające ramion włosy i bujny zarost na twarzy. Był ode mnie dużo wyższy, żeby na niego spojrzeć musiałem patrzeć wysoko w górę. W jego oczach było coś niepokojącego.
- O czym ty mówisz?! – krzyknąłem głośno, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i może zainteresuje się sytuacją.
- Gdzie jest lekarstwo? – głos mężczyzny przerodził się w prawdziwy syk, a ja autentycznie się bałem. – Gdzie ono jest?
Mówił z dziwnym akcentem, wyraźnie przeciągając samogłoski.
Zostałem brutalnie potrząśnięty, a paznokcie musiały przeciąć mi skórę, bo czułem niemiłe pieczenie.
Nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć, żeby uwolnić się z zasięgu mężczyzny, jednak on był o wiele ode mnie silniejszy. Moja sytuacja była krytyczna, tak jak kilka lat temu. Wokół mnie byli ludzie, których nie obchodziło, co dzieje się kawałek dalej. Pierwszy raz od dawna byłem tak bardzo przerażony.
Facet był wyraźnie niezadowolony, że nie udzielam mu żadnych odpowiedzi. Łatwo uniósł moje ciało na wysokość swojej twarzy, tak, że mogłem mu patrzeć w te przerażające oczy, w których nie widziałem źrenic. Spróbowałem go kopnąć, ale zamiast niego, oberwałem ja. Nie miałem nawet siły, żeby krzyknąć.
Wtedy byłem pewny, że umrę. Po raz kolejny pomylony przez jakiegoś psychopatę, miałem zginąć zamiast kogoś innego. Zamknąłem oczy, szykując się na wbijający się w moją pierś nóż, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego opadłem na piach, jak najdalej odsuwając się od tego mężczyzny, który stał się nagle jakby bezwładny. W jego piersi zaczęło coś błyszczeć, rozpoznałem tam nóż, który musiał przebić go na wylot. Widziałem szkarłatną plamę, tworzącą się na jego brudnym, szarym podkoszulku. Zrobiło mi się niedobrze, krew stanowczo źle na mnie wpływała.
Mężczyzna upadł na ziemię, nie wydając z siebie żadnych dźwięków, nawet się nie poruszając. Patrzyłem na całą sytuację zmieszany, niekontaktujący.  Szukałem mojego wybawcy, którego zauważyłem w miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej byłem ja.
- Dymitr… – posłyszałem niewyraźny szept, który równie dobrze mógł być wytworem mojej wyobraźni. Chyba faktycznie tak było.
Ktoś uważnie obserwował to ciało, jakby nie pamiętając, że ja też tam byłem. Dopiero po chwili odwrócił wzrok w moją stronę i podszedł do mnie.
- Nic ci nie jest? – zapytał żeński głos.
Pokiwałem przecząco głową. Oprócz bolących ramion i pulsującej łydki nic mi nie było, ale nie byłem w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Zabiłaś go… – Bardziej stwierdziłem niż zapytałem, a głos dziwnie mi drżał.
- Chodźmy stąd. Tu nie jest bezpiecznie.
Zostałem brutalnie zmuszony do podniesienia się z piachu i pociągnięty w kierunku zejścia z plaży, do którego wcześniej zmierzałem.
Nie mogłem dalej iść, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a głowa bolała mnie niemiłosiernie. Usiadłem na jakimś większym kamieniu i schowałem twarz w dłoniach, walcząc z zawrotami głowy, które pojawiły się nagle znikąd.
Parę minut wcześniej prawie zginąłem. Po raz kolejny. Znowu zostałem z kimś pomylony. Historia naprawdę lubi się powtarzać.
- Cholera, nie teraz – posłyszałem syknięcie tuż nad moim uchem.
Nie myślałem nawet o tym, by podnieść wzrok i sprawdzić, kim była moja wybawicielka. Nie miałem żadnych podejrzeń ani obaw, byłem tylko ja i kamień pod moim tyłkiem.
Do rzeczywistości przywróciło mnie mocne szturchnięcie w ramię. Dopiero wtedy skusiłem się na podniesienie wzroku.
Nade mną stała dość wysoka dziewczyna z długimi, czarnymi włosami, przewiązanymi czerwoną frotką. Podpierała się na biodrach, wyraźnie zniecierpliwiona moim siedzeniem. Przyglądała się mi, a ja jej, starając się ją skojarzyć.
A potem mnie olśniło.
Odskoczyłem od niej, rozpoznając tą samą dziewczynę, która jeszcze nie tak dawno biegała za mną po ulicach Władysławowa. Byłem gotowy uciekać, ale mogłem pobiec jedynie w kierunku plaży, a tego miejsca wolałem unikać.
- Och przestań – westchnęła głośno, siadając na moim poprzednim miejscu. – Czy ja naprawdę jestem taka straszna?
Wydawała się być rozbawiona moją postawą, a mi zrobiło się głupio, że znowu się tak zachowałem. Starałem się stanąć w bardziej wyluzowanej pozycji, ale chyba nie do końca mi się to udało.
- Nie wiem jak ty, ale ja wolałabym stąd pójść. Więc jak będzie? Uciekasz czy idziesz ze mną.
Zdecydowałem się na to drugie.
Naprawdę nie wiem, co mnie wtedy tknęło, żeby jednak za nią pójść. Było tak, jakbym zapomniał o tym, co wydarzyło się jeszcze nie tak dawno.
Korciło mnie, żeby zadać jej jedno, nurtujące pytanie, które pojawiło się w mojej głowie, gdy tylko ją zobaczyłem. Nagle przestała być tą straszną dziewczyną, która z niewiadomych przyczyn goniła za mną przez pół miasta. Nie wydawała się być osobą, która odpycha od siebie ludzi.
Szliśmy w milczeniu, ona kilka kroków przede mną, ja smętnie szurając butami po ziemi. Parę razy wytrząsałem z włosów piasek, denerwując się na siebie, że w ogóle postanowiłem się tam położyć.
 - Wyglądasz potwornie – powiedziała, obrzucając mnie krótkim spojrzeniem.
Faktycznie, nie wyglądałem najlepiej, na koszulce miałem też niedużą, czerwoną plamę. Tak się w domu pokazać nie mogłem.
Przystanąłem przy niedużej fontannie z małymi, grubymi dziećmi, którym z ust sączyła się woda. Sięgnąłem do niej, aby chociaż spróbować zmyć to z siebie. W końcu wolałem wrócić mokry niż umorusany nie wiadomo czym.
Na chwilę spuściłem dziewczynę z oczu, ale nigdy nie pomyślałem, że mogłoby to być tak głupim błędem. Kiedy spojrzałem w kierunku, gdzie ostatnio ją widziałem, jej już nie było. Zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Cholera – zakląłem.

_________________
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem z tego czegoś zadowolona ^^ Trochę mniej podoba mi się końcówka, ale nie jest najgorzej ;D

Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Podobał mi się ten rozdział ^^. Jeeejku, ile tu opisów *,*. Byłam zachwycona, widząc tak dużą ich ilość. Szczególnie początek rozdziału to jeden wielki opis, wiesz, jak je uwielbiam, szczególnie, jeśli wychodzą zgrabnie.
    Widzę, że Maciek się zmienia. Nie podskakuje tak bardzo matce, gdy ta wyznacza mu godziny powrotu, sam zaczyna zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wszyscy dookoła coś ukrywają, i w dodatku dochodzą te wszystkie przeczucia, oraz wspomnienia z przeszłości. Swoją drogą, ciekawe, czy ten incydent na boisku jest jakoś powiązany z obecnymi wydarzeniami?
    W sumie fajnie miał, że może sobie tak iść na plażę, strasznie dawno nie byłam na wakacjach i teraz, kiedy patrzę na ten okropny śnieg za oknem, chciałabym, żeby było już lato i tak ze dwadzieścia stopni.
    Och, ciekawi mnie, kim był ten facet. Ewidentnie zachowywał się dziwnie, i o co mogło mu chodzić? Maciek też wyraźnie nie wiedział. I znowu pojawiła się ta dziewczyna... Szkoda tylko, że znikła tak szybko po wybawieniu chłopaka z kłopotów, nie wyjaśniwszy mu niczego i zostawiła go z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Ciekawa jestem, czy jeszcze się tu pojawi, ale myślę, że tak, i pewnie będzie mieć większe znaczenie w historii ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemniczo i jeszcze raz tajemniczo ;) Myślałam, że Maciek będzie mieć nieco inne podejście do tej letniej imprezy z pompą, ale okazał się zupełnie rozsądnym chłopakiem, a nie takim, któremu najbardziej zależy na nachlaniu się. Rozumiem go, że chce się wyłamać spod pewnego schematu, który mówi, iż osoby po ciężkich, przykrych przeżyciach zamykają się w domu i nie mają kontaktu ze światem. Przyznam, że wystraszyłam się o życie chłopca. Kim był ten dziwny człowiek i czego chciał od Maćka?! A ta dziewczyna? Mirka? Z takim spokojem zabiła mężczyznę? Jestem skłonna uwierzyć, że ma w tym fachu niemałe doświadczenie... Ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie. Czy Maciej w końcu pogodzi się z Kamilem i razem będą dociekać tożsamości pięknej nieznajomej? I co w końcu z tym wilkołactwem...? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale chyba dziewczyna nie umie się teleportować? na mój gust mie znikneła z własnej woli/ i Dymitra też na bank nie zabiła. no, na 99%. więc może to on? shit, dizwnie, coraz dziwniej i mam mętlik w łgowie/ ale chłopak na pewno nie wie, ocb z tym lekarstwem xD aczkolwiek jego rodzina chyba może nieć o tym pojęcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja bym sobie z chęcią na ciepłą plażę się wybrała, tu tylko śniegi i mrozy i wszelkie niedogodności, które są nieodłączną częścią wielkich miast.
    Zrobiło się tajemniczo, muszę powiedzieć. Zastanawiam się, kim była ta dziewczyna. Czyżby Mirka? I dlaczego później tak nagle zniknęła, chociaż miałam wrażenie, że jednak zależy jej na rozmowie z Maćkiem. Chyba że to on się tak zagapił, a tamta zdążyła gdzieś skręcić lub coś w tym stylu. W końcu nie mogła tak po prostu wyparować.
    Zastanawiam się, co będzie dalej. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :)
    Maciek jak to Maciek postawił na swoim, zlekceważył ostrzeżenie i zbyt dobrze się to nie skończyło. Chociaż widać, że trochę się zmienił. Jakby bardziej dojrzał? Stał się bardziej odpowiedzialny? No nie wiem, ale coś jest na rzeczy ;)
    Końcówka wypadła bardzo tajemniczo i intrygująco. Zastanawia mnie kim był ten mężczyzna oraz czego chciał od chłopaka. Lekarstwa? Może na wilkołactwo? Kurczę, biedny Maciek jest niczego nieświadomy, ale myślę, że to się niebawem zmieni i kluczowym elementem będzie tu pojawienie się dziadunia.
    Idę o zakład, że dziewczyna, która go uratowała to Mirka. Zastanawia mnie tylko, czemu tak szybko zniknęła? Przecież chciała z nim porozmawiać, a taka ucieczka na pewno jej tego nie ułatwi. Z rozdziału na rozdział robi się coraz bardziej tajemniczo. Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział na prawdę świetny! Twoje pióro mnie onieśmiela :)) Czekam na kolejne notki, informuj mnie na blogu, na którego serdecznie Cię zapraszam: http://now-you-know.blogspot.com/

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy