Impreza.
Jedno
słowo, które napawa ludzi na całym świecie, w różnym wieku, tak wielkim
optymizmem, że nie mogą pozbyć się wizji wspaniałego szaleństwa, tańców i
pijanych ludzi, rozgrzanych ciał zajebistych lasek przez cały tydzień.
Kumple
na takie oto imprezy zaczynali wybierać coraz to bardziej zapyziałe kluby,
których nikt nie kontrolował, wejściówki były za darmo, a na półkach stał byle
jaki alkohol. Za muzykę najczęściej odpowiadał jakiś bezzębny dziad, którego
wspaniałych utworów nigdy nie usłyszelibyście na listach przebojów.
Nie
żeby mi to jakoś przeszkadzało. Kiedy już jesteś nieźle wstawiony, wszystko
staje się obojętne, a w twojej głowie gra taka muzyka, jaką sobie zapragniesz.
Niestety była
dopiero środa, a ja muszę czekać aż do soboty, żeby odreagować wszystkie złe
chwile od poprzedniego weekendu.
Tak,
mam ciężkie życie.
Siedziałem
w ostatniej ławce w pracowni matematycznej, a nauczycielka kreśliła na
tablicy różnorakie białe linie, z których żadna nic mi nie mówiła. Miejsce, na
którym ona mazała kredą, dla mnie stało się ekranem, na którym w mojej głowie
powstawały obrazy nadchodzącej imprezy.
Wszystko
byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że przez najbliższy miesiąc byłem uziemiony.
Matka nigdy nie była zbyt przychylna moim wieczornym wyprawom, a gdy tylko
zdarzyło mi się przeholować, ta postanowiła dać mi szlaban, którego długość
była wprost przesadzona. Ją dodatkowo poparł ojciec, który to chyba
wyjątkowo mnie nienawidził, a za swoje
ukochane dziecko uważał moją jakże wspaniałą
młodszą siostrę. Mądra, utalentowana i wspaniała. W dodatku taka słodka pięciolatka,
która zapraszała do domu stada roześmianych koleżaneczek, a mi nie wolno było
nieraz zaprosić nawet jednego kumpla. Ona chodziła na różnorakie dodatkowe
zajęcia, żeby rozwijała się jak najlepiej, mi zostało tylko granie w nogę w
szkolnej drużynie. Wydawałem się być jedynie ładnym dodatkiem do rodziny.
Taka
filozofia sprawdzałaby się zapewne, gdybyśmy byli jakimiś strasznie bogatymi
ludźmi, którzy chodzą na bankiety, poznają innych milionerów i muszą dbać o
swoją pozycję w społeczeństwie. Tylko problem jest taki, że mój ojciec pracował
w niedużej firmie, która ginęła w tłumie reszty biznesów bogaczy, a matka
pracowała w najzwyklejszym supermarkecie. Może i nie zarabiali tak mało, ale
zdecydowanie nie byli aż tak znani, żeby ktoś później rozliczał ich za
postępowanie syna.
Dlatego
też uważałem, że za to co zrobiłem nie należała się aż tak sroga kara.
W
mojej opinii, to wszystko nie było znowu takie złe. To, że chcę spotykać się z
kumplami i trochę poimprezować, jest chyba całkowicie naturalne w moim wieku.
Wiadomo, że czasem zdarza się komuś przeholować, nie znaczy, że od razu trzeba
robić z tego aferę na cały świat. Matka uważała jednak, że powrót do domu po
dwóch dniach nieobecności jest niedopuszczalny, więc cała historia zakończyła
się na uziemieniu. Nic nie dawały próby wytłumaczenia, że byłem u kumpla i jego
rodzice mnie widzieli.
Moi
wiedzieli swoje.
Rozejrzałem
się po pomieszczeniu. Zielone ściany, które były w całym budynku takie same. Ta
monotonia zaczynała mnie przytłaczać, a inni twierdzili, że ten kolor ma
relaksować. Ciekawe z której strony.
Co za
dużo, to niezdrowo.
Mój
wzrok spoczął na młodej nauczycielce – stażystce, która zapewne miała niewiele
ponad dwadzieścia lat. Była ładna. Bardzo ładna. Blondynka, długie nogi i moja
wyobraźnia zaczęła płatać mi figle. Wydawało mi się, że naturalny jest fakt, że
chłopakom w moim wieku podobają się starsze kobiety.
Była
dla mnie wyzwaniem.
Zacząłem
powoli rozbierać ją wzrokiem, kiedy ktoś rzucił we mnie kulką ze zgniecionej
kartki papieru. Potrząsnąłem głową, pozbywając się z niej resztek wizji nagiej
nauczycielki i rozejrzałem się po klasie. Wszyscy siedzieli prosto, nie
zdradzając, że to ktoś z nich rzucił we mnie tym świstkiem. Rozwinąłem pogięty
papier i parę razy przeczytałem nakreśloną koślawym pismem wiadomość:
Zginiesz.
Podczas przesilenia letniego. Strzeż się.
Zrobiło
mi się autentycznie gorąco. Znałem charakter pisma każdego człowieka
znajdującego się w tej sali i byłem pewny, że nie napisał tego żaden z nich.
Więc
kto podrzucił mi ten liścik?
Poczułem,
że robię się czerwony. Starałem się przypomnieć sobie wszystko z poprzedniej
soboty, ale w mojej głowie pojawiały się tylko pojedyncze obrazy. Jednego byłem
pewny – ktoś się bił. Chłopak, który siedział w tym momencie dwie ławki przede
mną. Tłukł się z jakimś wytatuowanym osiłkiem. Czy mógłby mnie z nim pomylić?
Obaj mieliśmy czarne włosy, a co za tym idzie – podobne. Jakie on miał oczy,
nigdy nie wiedziałem. Nie interesowało mnie to, wiec nie miałem potrzeby, żeby
zaprzątać sobie tym głowę. Ja nie wiedziałem nawet, jaki kolor mają moje
tęczówki. Jakaś dziewczyna powiedziała mi kiedyś, że są jakieś
brudno-niebieskie, ale na słowo wierzyć jej nie mogłem. Chłopak był ode mnie
dużo niższy, ale w sytuacji, gdy ktoś się na ciebie rzuca, nie zwracasz uwagi
na takie szczegóły. Mógł mnie w każdej chwili z nim pomylić.
Zbladłem.
Czułem się, jakbym miał za chwilę zemdleć.
To niedorzeczne, wyśmiałem w myślach samego siebie.
Moje
podejrzenia nie były do końca bezpodstawne. Już raz to przeżyłem.
Dwa
lata temu zacząłem dostawać wiadomości z pogróżkami. SMS-y, maile, a nawet
listy. Najpierw oczywiście myślałem, że to jakiś głupi żart trzecioklasistów.
Byłem wtedy w pierwszej klasie, a co za tym idzie kotem i takie sytuacje miały miejsce u dużej liczby osób z mojego
rocznika. Nie mówiąc o tym fakcie rodzicom, zignorowałem go całkowicie.
Gdybym
tylko wiedział, jak wielki błąd popełniłem.
Dwa
miesiące później, na szkolnym boisku, zostałem zaatakowany przez jakiegoś
psychopatę. Pamiętam doskonale te jego oczy, w których płonęła żądza mordu.
Krzyczał coś do mnie, jakieś wyzwiska i imiona ludzi, których nie znałem. Co
najdziwniejsze – wszystko działo się w biały dzień, a plac był pełen ludzi, a
nikt nie zareagował na kolesia w kominiarce, który targał mnie za koszulkę. Moi
koledzy omijali mnie szerokim łukiem, przy okazji śmiejąc się pod nosem.
Tak,
to było bardzo zabawne, szczególnie to,
jak ten cholerny psychopata wyciągnął nóż i trzy razy mnie nim dźgnął! Dopiero
wtedy zareagował jakiś nauczyciel. Kolesia złapano i wsadzono do pierdla, a ja
spędziłem dwa miesiące w szpitalu z jakimiś uszkodzeniami narządów
wewnętrznych. Od tamtej pory mam trzy blizny na ciele. Jedną na przedramieniu,
drugą koło pępka, a trzecią w okolicach obojczyka.
Najzabawniejsze
w tym wszystkim jest to, że na przesłuchaniu ten psychopata wyznał, że
najzwyczajniej w świecie mnie z kimś pomylił. Facet dostał piętnaście lat za
kratkami i z tego co wiem, nadal siedzi, czyli nie mógł być autorem tej chorej
wiadomości.
Mimo
wszystko nadal się bałem. Niejednej osobie podpadłem na tych licznych imprezach
i mimo że od dwóch lat nic złego nie miało miejsca, to ja nadal mogłem być w
niebezpieczeństwie.
Władysławowo
może i nie było dużym miastem, ale zawsze kręciły się tu różne typki. Mimo
wszystko, nigdy nie słyszałem, aby doszło tu do jakiegoś morderstwa. Co jakiś
czas słyszało się tylko o jakimś niegroźnym włamaniu lub kradzieży. Aktywność
takowych typków zazwyczaj zwiększała się w okresie wakacyjnym, który zbliżał
się coraz bardziej. Ludzie bardzo chętnie spędzali urlop nad morzem. W mgnieniu
oka diametralnie zwiększała się wtedy liczba ludności. Jak tylko zaczynało
świecić słońce, wszyscy na łeb na szyję gnali na plażę, a potem do morza,
zostawiając na piasku swoje torby, a w nich oczywiście dokumenty, pieniądze. To
niezła gratka dla złodziei.
Tak
czy siak, postanowiłem zignorować ową kartkę, zwłaszcza, że kilku chłopaków
przede mną zachichotało cicho. Uznałem to w końcu za głupi żart z ich strony,
bo w końcu doskonale wiedzieli, co się wydarzyło i świetnie znali moją reakcję
na tego typu rzeczy. Każdy pamiętał, że po tym incydencie, przez dwa miesiące
bałem się wejść na szkolne boisko, a jakikolwiek sposób zaczepki uznawałem za
napaść na moją osobę. Stałem się obiektem drwin wśród starszych uczniów,
którzy, jak tylko mogli, wykorzystywali moje słabości. Potem zaczęły się wakacje,
a sprawa ucichła, więc w względnym spokoju przeżyłem drugą gimnazjum.
W
końcu cały lęk uciekł ode mnie, pozwalając ogarnąć mój umysł ciekawości.
Nurtowało mnie to, co wymyślili na ten dzień. Przesilenie letnie, czyli
dwudziesty drugi czerwiec wypadał dokładnie za tydzień. Miała się wtedy odbyć
wielka impreza na plaży, która oficjalnie rozpoczynała wakacje. Raczej nie
wymyślili na ten dzień nic oryginalnego. Te ich małe móżdżki były tak cofnięte
w rozwoju, że swoją inteligencją nie dorównywali nawet pięciolatkom. Mogłem się
więc spodziewać jakiejś marnej próby utopienia mnie, co było całkowitą głupotą,
gdyż pływać potrafiłem jak nikt inny w mieście, bądź mieli zamiar zrzucić mnie
z jakiejś kolejki górskiej, na którą i tak się nie wybierałem.
Tak
więc mogłem odetchnąć spokojnie i czekać do końca lekcji, który miał nastąpić
dosłownie za minutę.
Utkwiłem
wzrok w tarczy zegara, patrząc, jak wskazówka powoli i mozolnie odlicza kolejne
sekundy. Kiedy ta cieńsza minęła dwunastkę, a nic się nie wydarzyło, zacząłem
nerwowo wystukiwać jakiś rytm stopą, uderzając o podłogę. Oczywiste było, że
zegar na szkolnym holu chodził inaczej niż ten klasowy, co równało się z
dodatkowymi minutami lekcji.
Dzisiejszy
dzień miałem w pełni zaplanowany. Były właśnie dwie minuty po piętnastej, czyli
za niecałe pół godziny miał się zacząć trening szkolnej drużyny piłkarskiej, w
której od pierwszej klasy grałem na pozycji prawego pomocnika. Znając życie,
wszystko przeciągnie się do osiemnastej, a może i dłużej, a następnie reszta
drużyny pójdzie opić udany trening, a ja poczołgam się do domu, żeby odsiedzieć
swój szlaban.
Musiałem
zrobić przy matce maślane oczka i wybłagać skrócenie kary z miesiąca do
tygodnia.
Kiedy
ta dłuższa wskazówka skierowała się już na jedynkę, miałem niemałą ochotę coś
rozwalić. Zamiast tego zacząłem wystukiwać opuszkami palców szalony rytm na
blacie stolika, przez co parę osób, będących najbliżej mojej ławki, zaczęło
mnie obserwować. Zdenerwowałem ich. Ukradkiem uśmiechnąłem się pod nosem.
Chłopak obok mnie zaczął cicho syczeć, a ja ponownie zwróciłem wzrok w kierunku
podrzuconej mi kartki. Ująłem ją drugą dłonią i zacisnąłem palce, sprawiając,
że została z niej tylko mała kuleczka. Przyjrzałem jej się jeszcze raz i
schowałem do kieszeni.
Kiedy
zegar wskazał piętnastą siedem, a dzwonek w końcu dał o sobie znać, wrzuciłem
moje stare i sfatygowane książki do plecaka i zerwałem się z miejsca. Zanim
ktokolwiek zdążył coś zrobić, ja byłem już na korytarzu zmierzając do wyjścia.
Do pierwszego napotkanego śmietnika wrzuciłem nieszczęsną karteczkę z groźbami
i zbiegłem ze schodów, mijając grupki rozwydrzonych dzieciaków.
Tuż
obok drzwi wejściowych dopadł mnie delikatnie pucołowaty chłopak ze
zmierzwionymi blond włosami i koszulką założoną tył na przód. Za sobą ciągnął
swoją ulubioną niebieską bluzę i czarny, brudny plecak. Na czole błyszczało mu
jeszcze kilka kropel potu po skończonej lekcji wychowania fizycznego. Kamil,
czyli wspomniany wcześniej blondyn, był w klasie równoległej do mojej, więc nie
znałem planu lekcji chłopaka, ale jego wygląd wskazywał tylko na jedno.
-
Idziesz na trening? – wysapał, by po chwili nabrać ogromną ilość powietrza do
płuc. To tylko utrwaliło mnie w przekonaniu, że parę minut wcześniej ganiał po
boisku.
- A
jak myślisz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Chłopak
spojrzał na mnie jak na kretyna.
Szczerze
powiedziawszy, nigdy do końca nie wiedziałem, dlaczego się z nim przyjaźnię. Może
dlatego, że był on najbardziej pokręconym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek
spotkałem. Cały czas szczerzył się do wszystkich i śmiał się donośnie, przez co
ludzie zaczynali się nami interesować i ja też zaczynałem się uśmiechać.
Najzwyczajniej
poprawiał mi humor.
- I
coś tu ci wystaje. – Wskazałem na metkę zielonej koszulki Kamila, która swoją
drogą do niczego mu nie pasowała.
Chłopak
szybko wyrzucił z rąk swoje rzeczy i poprawił ubranie, przy okazji wycierając
twarz kawałkiem rękawa.
-
Dalej masz szlaban? – W odpowiedzi pokiwałem tylko delikatnie głową. – A co z
sobotą? Będziesz mógł wyjść?
- Nie
wiem, nie rozmawiałem z matką. Jak ojciec wyjedzie na weekend, pewnie zobaczymy
się w jakimś klubie. Jak nie, to nic z tego.
Wyszliśmy
na zalany słońcem parking, z którego musieliśmy przejść do drugiej części
budynku, aby dostać się do szatni. Było stanowczo zbyt gorąco na uganianie się
za piłką. Na moim czole już pojawiały się drobne krople potu, a wolałem nie
myśleć, jak będę wyglądać za kilka godzin.
-
Maciek, zapomniałem butów. – Kamil już odwracał się z powrotem w kierunku
szkoły i zaczynając iść coraz szybciej. – Zaraz wrócę.
I już
go nie było.
Nie miałem
pojęcia, jak mógł on ich zapomnieć, skoro ledwie kilka minut temu sam miał
wychowanie fizyczne, ale był to człowiek tak roztrzepany i niepozbierany, że
nie mogłem się dziwić.
Rozległy
parking otaczała duża ilość drzew, które rzucały cień na stojące tam samochody
i przechadzających się uczniów. Była to niemała przyjemność, spacerowanie w
takich warunkach, będąc chronionym przed palącym słońcem. Kilkoro uczniów,
którzy nie skończyli jeszcze zajęć, rozłożyli się pod ogromną wierzbą i śmiali
się z żartów jakiejś blondynki.
W szatni
głośno szumiała klimatyzacja, nastawiona na temperaturę niemal o dziesięć
stopni niższą niż na dworze. W koło kręciło się pełno półnagich chłopaków w
różnym wieku, będących członkami drużyny. Ja także zająłem swoje stałe miejsce
przy jednej z szafek i szybko przebrałem się w strój do ćwiczeń.
W
przeciągu kilku minut obok mnie zmaterializował się Kamil, który w pośpiechu
zmieniał ubranie. Do treningu zostało zaledwie parę minut, na co chłopak
reagował paniką.
Co
jak co, ale trener nie lubił spóźniania się.
-
Wyjaśnij mi jedno – zacząłem spokojnie, przyglądając się profilowi przyjaciela.
– Po jaką cholerę jakieś dziesięć minut temu się przebierałeś, żeby robić to
teraz ponownie?
Chłopak
przeciągną bluzkę przez głowę i stanął do mnie przodem.
- A
jak miałem pokazać się dziewczynom? Taki spocony?
Zaśmiałem
się głośno, a chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem. Poklepałem go po ramieniu i
pociągnąłem za sobą do wyjścia.
Na
niewielkich szkolnych trybunach siedziało już kilka dziewczyn, które na widok
kilku chłopaków zaczęły głośno piszczeć. Kilku z nich pomachało im radośnie i
ruszyło w kierunku trenera, który już czekał na środku boiska.
Był to
starszy i nieprzyjemny mężczyzna z siwą brodą i łysiną na czubku głowy. Miał
kilka kilo nadwagi i nigdy nie pokusił się na bieganie z podopiecznymi. Chyba mu
się jednak nie dziwiłem. Za daleko by nie pociągnął.
Kolejne
godziny minęły mi na omawianiu nowych taktyk, bieganiu od bramki do bramki i
przysłuchiwaniu się pokrzykiwań starego Mazurskiego, który jakby znał tylko
jedno słowo: szybciej.
Mimo moich
wcześniejszych domysłów, trening okazał się stosunkowo krótki, a z boiska
zeszliśmy jeszcze przed zachodem słońca. Zbliżały się mistrzostwa wojewódzkie,
więc musieliśmy ćwiczyć na pełnych obrotach. Ten dzień był więc wyjątkowo lekki
i przyjemny.
Kiedy
ponownie znaleźliśmy się wszyscy w szatni, nie panował tam zbyt przyjemny
klimat. Wszechobecny pot dało się wyczuć już przy drzwiach, dlatego zbawieniem
było dla mnie skorzystanie z prysznica.
W łazience
było już znacznie przyjemniej i dało się oddychać. Na powrót ubierając swoje
zwykłe ubrania, potrząsnąłem głową, zrzucając z moich czarnych włosów ostatnie
kropelki wody. Ochlapałem przy tym Kamila, który postanowił się odwdzięczyć i
zdzielił mnie po nagiej skórze swoim ręcznikiem.
Będąc
już w kompletnym ubraniu, spojrzałem jeszcze w małe lusterko na ścianie,
poprawiłem włosy, przetarłem swoje niebieskie oczy, żeby pozbyć się z nich resztek
szamponu i uśmiechnąłem się do swojego odbicia.
Wraz z
Kamilem wyszedłem na ten sam parking, który przemierzałem kilka godzin
wcześniej. Był tam już tylko jeden samochód, należący do trenera i dwoje
uczniów, czekających na pozostałych.
Coś
się we mnie gotowało, gdy patrzyłem, jak wszyscy odchodzą śmiejąc się i
rozmawiając głośno, a ja musiałem iść w drugą stronę. Niech szlag trafi tego, co wymyślił szlabany!
Ani
matka, ani ojciec nie raczyli przyjechać po mnie do szkoły. Większą część drogi
musiałem pokonać pieszo, tylko przez kilka ulic przejeżdżając autobusem. Na
dłużej nie było mnie stać, gdyż szlaban obejmował też brak środków do życia,
czyli musiałem radzić sobie sam.
Mieszkanie
w bloku nie jest może zbyt przyjemne, ale gdy ma się własny pokój, da się żyć. Nie
dostałem jednak klucza do drzwi, a to wiązało się z nagłymi wizytami siostry i
wielkim bałaganem w całym pomieszczeniu.
Byłem
już wystarczająco zmęczony i nie miałem żadnych sił na walkę z bachorem. I jej
kocurem. Pusia srusia. Mogłem
przysiąc, że gdybym zobaczył to zwierzę na jakiejkolwiek mojej rzeczy, zabiłbym
i jego, i właścicielkę.
Bez
żadnego dzień dobry, czy też cześć, minąłem kuchnię, w której
krzątała się matka z Karoliną. Od razu skręciłem do swojej siedziby i o mały
włos nie zapłonąłem żywym ogniem.
- Kto
wpuścił tu tego pchlarza?! – wydarłem się na całe mieszkanie, sprawiając, że
sąsiedzi też niewątpliwie to posłyszeli. Matka musiała się nieźle przestraszyć,
bo dotarł do mnie huk uderzającego o podłogę garnka. Miałem co do tego jednak
powody. Pusia leżała zwinięta na
mojej pościeli i bezkarnie na niej liniała. – Co mówiłem o tym kocurze?!
Jeszcze raz zobaczę go u siebie, to zamorduję! – Chwyciłem kota, zanim zdążył
jakkolwiek zareagować, gdy do pokoju wtargnęła pięciolatka.
-
Zostaw Pusie! Mamo, mamo, on ją dlęcy! Maciek, puść ją!
Jakkolwiek
źle by to nie wyglądało, ta sytuacja sprawiała mi niemałą radość. Mogłem patrzeć
jak mała zaczyna tupać nogami o mój dywan, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie
spodziewałem się jednak, że będzie w stanie się na mnie rzucić. Byłem tak
zaskoczony, że upadłem na łóżko, a kot wypadł mi z rąk drapiąc mnie dotkliwie.
Zakląłem głośno i zrzuciłem z siebie bachora.
-
Wynocha!
-
Maciek! – Do sytuacji wtargnęła matka. – Coś ty jej zrobił? – Nie czekając na
moją odpowiedź podniosła ją z ziemi i przytuliła zapłakaną twarzyczkę do
swojego ciała. Mała wystawiła mi język, a ja miałem niepochamowaną ochotę ją
udusić. – Chodź Karolinko, Maciuś już nie będzie cię bił.
-
Co?! – wykrzyknąłem za wychodzącą dwójką. – Ja jej nic nie zrobiłem!
Mogłem
się pożegnać z możliwością skrócenia szlabanu. Wszystko przez głupiego
gówniarza.
W łazience
szybko przepłukałem ranę po kocurze, cały czas klnąc cicho i zasiadłem przed
komputerem. Wściekłość buzowała we mnie, a to wszystko przez głupią, nie
umiejącą wymówić r, pięciolatkę i jej
kocura. Nigdy nie lubiłem tych stworzeń, a teraz moja nienawiść osiągnęła
maksymalny stopień. Były to tylko głupie, liniejące potwory, które, jak
przychodziło co do czego, potrafiły tylko gryźć i drapać, a ludzie darzyli je
tak bezgraniczną miłością.
Idioci.
Dźwięk
włączanego komputera podział na mnie kojąco. Emocje opadły i byłem gotowy na rozgrywanie
kolejnych pojedynków w Counter Strike
lub na udział w wyścigach w Need For
Speed. Przed oddaniem się w wirtualny świat musiałem tylko sprawdzić
pocztę, spodziewając się dostać tam wiadomość od Kamila o nowej grze.
Maila
jednak nie było, ale zamiast tego pojawił się inny, od nieznanego mi adresu. Wyglądał
on mniej więcej jak: hgfdhg@gmail.com.
Zainteresowany
postanowiłem sprawdzić jego treść.
Jesteś w niebezpieczeństwie. Tylko ja mogę ci pomóc.
Czym
prędzej zamknąłem skrzynkę.
Tego
było już za wiele.
______________________
Wiem, jestem okropna. Rozdział miał się ukazać już dawno temu, ale tak mi się nie chciało przepisywać z zeszytu, że dodaję dopiero teraz.
Wyszło mi choć trochę po maćkowemu? Mam nadzieję.
Nie chciało mi się go sprawdzać. Jestem chora i nie mam już na nic siły. Jak wyłapiecie błąd, to piszcie, a ja jak będę się dobrze czuła, to przeczytam go i poprawię.
Pozdrawiam serdecznie!
Tak, to było bardzo zabawne, szczególnie to, jak ten cholerny psychopata wyciągnął i trzy razy mnie nim dźgnął! <- chyba czegoś tutaj Ci brakło ;).
OdpowiedzUsuńMaciek, Maciek, nie wiem czemu, ale jakaś niechęć do niego odczuwam po tym rozdziale. Może dlatego że tak traktuje swoją siostrę, dzieci są fajne : d. Ale ogólnie to współczuję mu tego, że rodzice go odtrącają i za wszystko winią. Ech. Ale szlabany to nieodłączny element każdego nastolatka :D. Chociaż to, że nawet na bilet mu nie dają, to dziwne.
Jestem ciekawa autora maila. Nawet bardziej niż autora pogróżki. Co tam knujesz, co? :)
Kurczę, bałam się tego pierwszego komentarza do tego rozdziału jak diabli xD Całość oczywiście nie wyszła mi tak, jak powinna, więc to pewnie dlatego odczuwałam ten lęk. No nic.
UsuńDzieci są fajne, ale tylko niektóre ;p Obiecuję, że Maciek zacznie lepiej ją traktować ;)
Autor maila, jak i kartki ma coś wspólnego z tymi "ONYMI" z prologu, tylko tyle powiem ;)
Dziękuję za wytknięcie błędu ;)
Pozdrawiam!
Rozdział bardzo mi się podobał :) A błędy, nawet jeżeli jakieś były, to ja ich nie wyłapałam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Maciuś to dość specyficzna postać. Jest bardzo ironicznym, denerwującym człowiekiem, ale i tak go niezmiernie polubiłam.
Takie dziwne upodobania ostatnio mam ;)
Z jednej strony typowy chłopak, zgrywający twardziela, ale jednak w jakimś stopniu obawia się tych tajemniczych wiadomości, a przynajmniej na to wskazywałoby jego zachowanie po przeczytaniu liściku. Nie wierzy w nie zbytnio, lecz chyba tak do końca ich nie lekceważy? To było by głupie z jego strony.
W sumie to zastanawia mnie kto podrzucił mu tę kartkę w klasie. Niby nie rozpoznał pisma, ale to się nie wyklucza tak zupełnie. W końcu ktoś nie musiał tego pisać własnoręcznie, może miał tylko ją przekazać?
Trochę przeraziło mnie to, że nikt nie zareagował na ten napad na Maćka. Boisko pełne ludzi i żaden z nich nie pospieszył, aby mu pomóc? Chociaż chyba nie powinno mnie to dziwić. Znieczulica postępuje w zastraszającym tempie.
I to tłumaczenie nożownika, że niby go pomylił z kimś innym? Jakoś tego nie kupuję, ale zobaczymy co ty tam jeszcze wymyślisz ;P
Uh, jak ja nienawidzę mieć młodszego rodzeństwa. I tego samego współczuję Maćkowi, choć trzeba przyznać, że trochę nie ładnie się zachował w stosunku do siostry... Dobra, dobra odezwała się ta, co jest okey dla własnego brata ;D
No, ale Maciuś może się pożegnać z zabawami na jakiś czas. Chyba.
No i ciekawi mnie co się wydarzy podczas tego przesilenia, bo raczej na spokojną imprezę nie mam co liczyć :P
Pozdrawiam!
Ojejku, jaki długi komentarz, dziękuję ;)
UsuńStaram się zrobić z Macieja takiego prawdziwego, polskiego nastolatka, a o efektach się nie wypowiem xD
Wiesz, podobają mi się Twoje domysły ^^
Młodsze rodzeństwo to zmora ludzkości. Nie da się ich nie dręczyć ;D
No tak, prędko się nie pobawi, a impreza podczas przesilenia letniego powinna być ciekawa (powiedzmy, że będzie z moim talentem).
Cieszę się, że Ci się podobało ;)
Pozdrawiam!
Spoko, może być ba tym blogu, na którym napisałaś, o ile napisałaś na jednym, haha ^^ nie ważne! xD
OdpowiedzUsuńa więc tak, długo oczekiwana premiera, haha ^^ no, ale okey, ja może zacznę wyrażać swoją opinię na ten temat? a więc tak moja opinia brzmi: GENIALNE !
ale na początku kłamstwo! haha, ja np. nie gustuję w imprezach. jakoś nie jara mnie chęć upicia się w trupa i te miniówki i zapach potu ... nie dziękuję, raz czy dwa razy brałam udział, ale koniec z tym, zdecydowanie wolę spotkania tylko z najbliższymi przyjaciółmi, najswobodniej jest wtedy i najbardziej krejci! haha ^^
jak przeczytałam fragment z tą karteczką, to aż się wyprostowałam ;o haha, i wg to nadal nie wiem co to te koty -.- u mnie nie ma i nie było czegoś takiego xD
A co do rodzeństwa, to mam tak samo, eh, haha, podzielam jego ból iiiiiii zaciekawiło mnie i to strasznie, strasznie! łuhuhu cieszymy się, haha x DD
Dzięki ^^
UsuńKoty to pierwszoroczni, którzy zawsze są dręczeni przez starszych. Naprawdę nie ma u Ciebie czegoś takiego? Ciesz się ^^
Cieszę się, że Ci się podobało ;)
Pozdrawiam!
uwielbiam czytać rozdziały o szóstej rano ^^ mniejsza o to. jeśli chodzi o Maćka, to uwielbiam go! może, dlatego że nienawidzi swojej siostry (ja sama nienawidzę dzieci i trzymam sie od nich z daleka.. pech, że mam dwuletnią chrześnicę-bratanicę - nie pytaj, dlaczego zgodziłam sie zostać chrzestną, po prostu maślane oczka brata podziałały -.- do dzisiaj żałuję decyzji..) i nienawidzi kotów! hm, nie żebym ja nienawidziła tych futrzaków, ale nigdy nie potrafię sie z nimi dogadać, dla mnie są nie do ogarnięcia i zdecydowanie wolę psy, które wprost kocham ^^ sama mam pięć, ale nie o mnie.. przepraszam, co chwilę zbaczam z tematu :c no. jeśli chodzi o Maćka, to naprawdę go lubię, jest taki pozytywnie zakręcony, a jego myśli są naprawdę zabawne, jak wspominał ten napad psychopaty, to aż mi sie go szkoda zrobiło.. imprezy? to już zależy od mojego humoru, czasami lubię sie wyszaleć z obcymi ludźmi, a czasami posiedzieć w zaciszu swojego pokoju.. dużo ludzi tak ma chyba.. chyba O.o ej ej ej a co to za pogróżki, co? znaczy ja od razu skojarzyłam je z tymi ONYMI z prologu, ale dokładniej chcę wiedzieć! znając życie Maciuś i tak sie wybierze na imprezę, więc mam nadzieję, że odpowiedź znajdzie sie niedługo sama :)
OdpowiedzUsuńPS: dodałam Twoje blogi do obserwowanych, więc nie musisz mnie informować, będę na bieżąco :)
Dzięki ^^
UsuńMałe dzieci są straszne, a zwłaszcza te, które uważają, że wszystko im wolno i są ponad wszystkimi. Na wakacjach spędziłam dość dużo czasu z taką dwulatką i nigdy więcej!
Za kotami też nie przepadam, ale to tylko dlatego, że mam na nie okropną alergię. Myślę, że gdyby nie to, to mogłabym je polubić ;)
Co do imprezy, to nie bardzo jestem pewna tego pójścia, ale już nic nie mówię ;p
Cieszę się, że się podobało ;)
Pozdrawiam!
Hm..., od czego by tu zacząć... Nie lubię pisać pierwszych komentarzy na nowo poznanych blogach, jakos odpowiedniego wstępu nie potrafię wymysleć, a takie "Hej, wpadłam na Twojego bloga przypadkowo (...) bla, bla, bla" (chociaż, fakt - wpadłam przypadkowo lub, raczej, z czystej ciekawości ;)) już mi sie znudziło.
OdpowiedzUsuńNa początku się trochę przestraszyłam widząc nagłówek szablonu, bo pomyslałam, że to jakaś kontynuacja "Zmierzchu" ze strony Jacoba, ale zaryzykowałam i nie żałuję ;)
No, to jak mam wstęp z głowy, to przejdę do konkretów.
Chociaż nie, najpierw to zastanowię się nad tym, kiedy to ostatnio czytałam cokolwiek (z wyjątkiem lektur szkolnych), gdzie akcja toczyłaby się w Polsce. Hm... Nie pamiętam ;) Fazę na Martę Fox już mam za sobą ;) Także masz u mnie plusa za oryginalność ;)
Władysławowo... Ble, jeden raz spędzałam tam wakacje i fakt, Maciek ma rację - roi się tam od meneli, niestety ;)
Sam charakter bohatera też mi przypadł do gustu. No, może poza tym, że kocha szaleństwa w klubach, ale nie powinno się przecież człowieka osądzać na podstawie jego hobby.
Ale siostrzyczka Maćka - p o t w ó r. Co to za rozpieszczony bachor, ja nie wiem. Dobrze, że w mojej rodzinie czegoś takiego nie ma, chociaż i tak żrę się ze swoim rodzeństwem.
I ostatnia rzecz - pogróżki. Tego to się trochę, prawdę mówiąc, obawiam... Biedny chłopak, na pewno nie są to ot tak pusta żarciki. Aż ciekawość się we mnie wzbiera na myśl, kim są nadawcy tych wiadomości^^
Reasumując (kocham ten zwrot, chociaż moja polonistka nie pozwala mi go używać ;)), rozdział jest świetny, błędów nie zauważyłam, ale to ja - dziewczyna z wadą wzroku -2,5 ;)
No i na końcu przepraszam, że tak się rozgadałam, nie pamiętam kiedy pisałam tak długie komentarze ;)
Pozdrawiam serdecznie!
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Kocham tak długie komentarze <3 I nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że zdobyłam nową czytelniczkę ;D
UsuńOd razu obiecuję, że tu nie ma nic ze Zmierzchu ^^ Nigdy w życiu nie pokuszę się za jakiekolwiek ff tego tworu. Nigdy.
Cóż ja mam dwa opowiadania, w których akcja rozgrywa się w Polsce, bo lubię ten nasz wspaniały kraj i jakoś ciężko mi o nim nie pisać ^^ Jednak mimo wszystko, następne moje opowiadanie będzie rozgrywać się poza granicami Polski ;)
We Władysławowie byłam tylko przejazdem, więc z tymi menelami to strzelałam, bo w sumie nie miałam jak się temu miastu przyjrzeć. Lubię jednak morze, dlatego musiałam upchnąć tam jakieś wydarzenia ^^
Siostrzyczka to mały, chodzący potworek, ale myślę, że będzie się rzadko pojawiać. Po co mi takie nieprzyjemne stworzenie? xD
O pogróżkach nic nie powiem ;p Póki co, jest to moja tajemnica ^^
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało ;) Już lecę czytać Twoje opowiadanie ;)
Pozdrawiam!
"Chociaż trochę po maćkowemu"? Ej, ja nie wiem jak to zrobiłaś, ale czyta mi się tak... naturalnie. Wyobrażając sobie te sytuacje, widzę chłopaka, a nie dziewczynę. Nie mam niebieskiego pojęcia jak tego dokonałaś XD Jest Maciek, jest zabawa. Chłopakiem nie jestem, ale czuję się tak, jakbym faktycznie śledziła myśli chłopaka. Czy tak faktycznie jest, może określić jedynie jakiś... chłopak xD W każdym razie padam do stóp i chylę czoła, bo jesteś miszcz.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, o co biega z tym wilczkiem w nagłówku. Naprawdę się zastanawiam, no bo co to zwierzę tutaj, do cholery, robi? XD Czekam, aż sytuacja się troszkę rozjaśni.
Ogółem, to fajną nasz Maciuś miał przygodę. Zastanawiam się też, kto jemu grozi i kto chce mu pomóc. Czyżby "ONA" niosła pomoc? XD Mam nadzieję, ale się zobaczy :D
No, to do następnego, byle szybciej! XD
Ojejku, jak mi się milutko zrobiło ^^
UsuńJestem miszcz ;D A może ja powinnam być chłopakiem, tylko tuż przed wyjściem coś mi się przestawiło? xD Nigdy nic nie wiadomo, haha ;DD.
Wilczek w nagłówku zostanie wyjaśniony już niedługo, jak myślę ;) Oczywiście jest to związane z fantastyką, której nijak nie mogę się pozbyć.
Tak, ci "ONI" mają dużo z tym wszystkim wspólnego, ale póki co milczę ;p
I chyba mogłabym zapytać się brata, czy to jest "po maćkowemu", ale dziesięciolatek mi nie pomoże xD
Cieszę się, że Ci się podobało ;)
Pozdrawiam!
Hahhaahah, Mistrzu, przed wyjściem chyba nie da się zrobić takiej nagłej zmiany :D
UsuńUuu, trochę szkoda, bo miałam nadzieję, że to będzie takie bardziej realne opowiadanie. Ostatnio jakoś wcale nie ciągnie mnie do fantastyki i za cholerę nie umiem tego wytłumaczyć xD Ale trudno, przeżyję wilczka :D
Zuy mistrz XD
Wreszcie dotarłam i tutaj ^^.
OdpowiedzUsuńRozdział baaardzo długi, ale w związku z tym, że składał się głównie z opisów, które ubóstwiam, nie będę się czepiać xDDD.
Jak już wspomniałam, opisów było dużo *,* i bardzo fajnie napisane. Całkiem nieźle idzie ci wczuwanie się w rolę chłopaka, i fajnie opisujesz świat z jego perspektywy, oraz jego emocje, wspomnienia itd. Naprawdę robisz coraz większe postępy w opisach ^^.
Bardzo ciekawi mnie sprawa tych listów z pogróżkami; ciekawa jestem, dlaczego ktoś mógłby chcieć grozić jakiemuś zwykłemu nastolatkowi, który w zasadzie niczym specjalnym się nie wyróżnia. Dziwna jest też ta sprawa napaści na boisku.
Ciekawa jestem, co te wiadomości oznaczają.
No i współczuję mu siostry. Ja jestem bardzo szczęśliwą i w dodatku szczerze nienawidzącą dzieci jedynaczką, więc nie dziwię się, że Maciek jest sfrustrowany, tym bardziej, że dziecię jest okropnie irytujące, rozpieszczone i w ogóle. I w dodatku rodzice traktują ją lepiej, co też jest nie w porządku.
Podobało mi się, no ^^.
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńRozdział faktycznie wyszedł bardzo opisowy, tylko są to praktycznie same opisy uczuć. Przydałoby mi się jeszcze dokształcić w opisywaniu świata, ale z czasem powinno mi to coraz lepiej wychodzić ;)
A rozdział miał tylko 6 stron, więc nie był wcale taki długi ;p
No tak, Maciuś niby jest normalnym nastolatkiem, ale zawsze znajdzie się ten ktoś, komu ta zwyczajność nie pasuje.
Obiecuję, że wszystko dość szybko zacznie się wyjaśniać ;)
A dzieci są straszne. Zwłaszcza te, które dopiero co zaczynają mówić i pytają się o wszystko. Przebywanie z takim około tygodnia grozi zamordowaniem bachora xD
Cieszę się, że się podobało ;)
Pozdrawiam!
Nie dziwię się, że Maciek nie znosi kotów, chyba nie pozwala mu na miłość do nich jego prawdziwa, ukryta natura ;) Ogółem jestem pod wielkim wrażeniem tego rozdziału. Sama chyba nie umiałabym lepiej wczuć się w polskiego gimnazjalistę, rozbierającego nauczycielkę wzrokiem i przepełnionego złością na rodziców, którzy dali mu miesięczny szlaban. Wychodzi Ci to niezwykle zgrabnie oraz naturalnie. Bardzo polubiłam Kamila, przez niego raz czy dwa się zaśmiałam ;) Podoba mi się to, że od pierwszego rozdziału wprowadzasz tajemniczy, pełen groźby nastrój. Również wspomnienie o psychopacie wywołało we mnie nieprzyjemny dreszcz oraz ukłucie w miejscach, w które został zraniony Maciek. To naprawdę okropne, że wszyscy byli po prostu obojętni i zamiast lecieć po kogoś dorosłego, zwyczajnie się śmiali. Głupie dzieciaki.
OdpowiedzUsuńZwykle nie czuję tego już po przeczytaniu pierwszego rozdziału, ale jestem ogromnie ciekawa, co dalej. Już teraz widzę, że zbudujesz niepowtarzalny klimat, a do tego ta miejscowość nad morzem <3 Nie mogę się doczekać następnego postu. Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Życzę weny i pozdrawiam ;)
No wreszcie! Już się bałam, że porzuciłaś bloga. Wchodziłam tu co jakiś czas i zawsze była pustka, aż tutaj nagle taka miła niespodzianka. :3 Znam twój ból, też od tygodnia męczę się z przeziębieniem. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. <3
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za krótki komentarz, te twoje zawsze są takie długie i sensowne, a u mnie to jeden krótki bełkot. Ale tak już mam, nie umiem zbyt dobrze mówić, co myślę. Bo zawsze czegoś zapomnę i tak dalej.
Morze, miło. Nie przepadam za nim, przez 10 dni na wakacjach tylko się przemęczyłam, ale fakt, klimat jest. Chociaż to nie to co urok wielkiego, wielkiego miasta. <3 I jakoś tak... Nie wiem, czytałam ten rozdział i wyobrażałam sobie wrzosowiska. Wiem, to dziwne.
Maciek mi się podoba, taki niby twardziel, ale... No właśnie, ale. Ta wiadomość mnie niepokoi. Kto ją przysłał? Po co? I w ogóle o co chodzi? Plus ta siostra, wstrętna gadzina. Nie lubię dzieci. Nie ciepię wręcz i cieszę się, że jestem jedynaczką.
Ten szlaban, hm. Niby to normalne, ale zajechało mi trochę amerykańskim filmem. Jedyna rzecz, która mi zgrzyta, bo przecież to trochę... Naciągane? Olbrzymia ilość nastolatków nie dostaje szlabanów, o.
Ogólnie pierwszy rozdział bardzo udany, podoba mi się to, jak "jesteś" Maćkiem. Pisanie jako chłopak nie jest łatwe, a tobie idzie naprawdę dobrze.
Życzę weny i jeszcze raz zdrowiej. :)
Szukałam jakiegoś opowiadania, bo dawno żadnych nie czytałam i przebijając się przez gąszcz opowiadań o One Direction trafiłam tutaj. Zaczyna się ciekawie i nie mogę się doczekać kiedy zostanie wszystko wyjaśnione z tymi pogróżkami.
OdpowiedzUsuńJestem również pod wrażeniem, że tak dobrze potrafisz wczuć się w rolę chłopaka. Podziwiam.
Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam :)
Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam w spamowniku powiadomienie o nowym rozdziale na tym blogu, ale, kurczę, przed wyjazdem miałam takie zaległości, że nie zdążyłam już przeczytać :/
OdpowiedzUsuńKilka godzin temu wróciłam z gór, a tu akcja przenosi mnie nad morze. Podoba mi się, bo ten rejon w Polsce bardzo lubię, a siedzenie na plaży i czytanie książki to najlepsze co może być.
Podoba mi się postać Maćka, chociaż zazwyczaj do głównych postaci mam niezwykle długie zęby. Taki pozytywnie zakręcony :) jednak współczuję mu trochę młodszej siostry, ale jak widać nie wszystkie mogą być takie fajne jak moja ;)
Zaciekawił mnie ten tajemniczy liścik. Zastanawiam się,kto może za tym stać. Wątpię, aby był to zwykły głupi żart i wydaje mi się, że jednak kryje się za tym coś większego.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wow.
OdpowiedzUsuńNie chodzi o pomysł na opowiadanie i fabułę, który zapowiada się ciekawie, choć motyw z wilkołakami (dobrze myślę?) wydaje się oklepany. Chodzi o ten magiczny sposób, w który piszesz. Chociaż wszystko pisane jest z perspektywy zwykłego chłopaka posługującego się zwykłym językiem, całość jest tak... ładnie opakowana, że nie można oderwać wzroku.
Szczeerze? Weszłam na tego bloga tylko po to, by obejrzeć szablon. A potem pomyślałam: co się będę! i zaczęłam czytać. Żeby załapać kontekst. No i tak się skończyło, że oczarowana magicznym stylem, w jakim kreujesz ten świat. Mniam. To odpowiednie słowo :D
W ten oto sposób zyskałaś nowego obserwatora i stałego czytelnika. Amen.
Ps: Pisze się "przeciągnął", a nie "przeciągną" (w 3. os. l. poj. r. męskiego). A więcej błędów nie zauważyłam albo nie chciałam zauważyć.
Pps: Może wpadniesz też do mnie? Choćby żeby też obejrzeć szablon, a potem zostać na dłużej... ^^
http://odbiciewblekitnychoczach.blogspot.com
w końcu, w końcu, w końcu! jej ale się cieszę, że dodałaś ten rozdział. Bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńmotyw wilkołaka może i jest mało oryginalny, ale ja i tak go uwielbiam, ubóstwiam i wielbię, więc mam nadzieję, że tak owy u Ciebie wystąpi :)
Maciek jest fajny. ale ma strasznie irytującą siostrę. z ciekawości przeczytałam komentarz Jaenelle i aż mi się miło zrobiło, bo bałam się, ze jestem typem siostry irytującej :P
Pozdrawiam i czekam na więcej akcji :D
Wow! nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, już chcę sie dowiedzieć o co chodzi z tymi groźbami, które wysyłane są do Maćka :) Mam nadzieje, że rozwiniesz interesujaco tą całą historie! obiecuję zaglądać częściej a teraz zapraszam na mojego nowego bloga gdzie pojawił się pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
Po maćkowemu, hahaha xd
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że naprawdę dobrze Ci idzie pisanie w pierwszej osobie i to jako mężczyzna. Kurcze,oni sami pewnie nie umieli by niczego tak opisać, mimo iż na co dzień przeżywają takie sytuacje ;d Ale cóż ich winić? Nie da się ;d
Rozdział mi się naprawdę podobał. Ciągle się uśmiechałam, bo mimo iż raczej chcesz, aby fabuła i główny wątek były poważne, to piszesz tak, że widać w tym wszystkim coś zabawnego. Np ta scenka z kotem... Skąd ja to znam? Chodzi mi raczej o siostrę, moja mimo iż rok młodsza to zawsze była tą , która nic nie robiła, a ja byłam winna wszystkiego! Tak więc łączę się z Maćkiem w nienawiści i zapraszam do klubu anty-młodsza-siostra! ;d